Biznes dla zwykłych ludzi

Odczarować MLM!

Wstępniak czyli coś na powitanie:-)

Witam:-)

Od wielu miesięcy znajomi mówią mi: załóż bloga. Do tej pory konsekwentnie odmawiałem. Powodów było całkiem sporo.

Po pierwsze: nie znam się na tym.
Po drugie: nie jestem systematyczny.
Po trzecie: nie mam czasu.
Po czwarte: nie wiem, czy będę wystarczająco konsekwentny by regularnie coś napisać.
Po piąte: ……. pewnie gdybym tak wypisywał to byłoby i „po setne” 🙂

Bo tak w życiu jest, że jak dostajemy jakąkolwiek propozycję by coś nowego rozpocząć, podjąć jakieś nowe działanie, a już nie daj Boże wziąć na siebie jakiekolwiek ryzyko i odpowiedzialność, to wtedy jak z rękawa jesteśmy w stanie często bez zająknienia podać choćby i 100 powodów dla których nie zajmiemy się tym czymś.  Czy też tak masz?

Z drugiej strony czasami, żeby jednak podjąć to nowe działanie wystarczy jeden, silny, wewnętrzny powód. Taki wychodzący gdzieś spod samego serca. Taki MÓJ.
Na szczęście, w moim przypadku, tych MOICH powodów jest nieco więcej niż jeden, a kilka istnieje już jakiś czas. Najważniejsza jest jednak moja wewnętrzna potrzeba oddania Wam tego, co ja dostałem od innych. Bo tak jakoś jest, że od wielu lat mam szczęście spotykać na swojej drodze wspaniałych ludzi od których mogę czerpać garściami wiedzę, ze strony których mogę liczyć na pomoc i wsparcie często w bardzo trudnych dla mnie sytuacjach. I nie zawsze mam sposobność za te wszystkie dary które z pokorą przyjmuję, właściwie się odwdzięczyć.  Tak jakoś w naszej kulturze jest i funkcjonuje to już na zasadzie niemal przysłowia, że „dziś ja pomogę tobie, a jutro ty pomożesz mnie”. To nie jest szczęśliwa zasada! Po pierwsze rodzi zobowiązanie, a to stawia pod znakiem zapytania szczerość intencji bezinteresownej pomocy, a po drugie, często nie mamy okazji do tego by zrewanżować się konkretnej osobie za udzielone nam wcześniej przez nią wsparcie. Na szczęście, wiele lat temu przytrafiła mi się ciekawa przygoda dzięki której poznałem mądrzejszą zasadę. Jechałem wtedy nocą ze szwedzkiej Karlskrony do Bjursas, małego miasteczka na północy Szwecji w przepięknej krainie zwanej Dalarna. Przyzwyczajony już do funkcjonowania w kraju z gospodarką rynkową nie zatankowałem do pełna paliwa tylko wprost z promu udałem się w ponad 600 kilometrową podróż. Zupełnie nie przyszło mi do głowy, że w nocy mogę nie spotkać na trasie czynnej stacji benzynowej:-) Na domiar złego wyobrażałem sobie szwedzkie drogi dokładnie tak jak polskie: pełne samochodów i wielkich ciężarówek przez całą okrągłą dobę. Nic bardziej mylnego!!! Mimo, że dróg nie ma tam wiele, zwłaszcza asfaltowych, to bywały godziny kiedy nie mijało mnie kompletnie nic! I to na jednej z głównych tras łączących jeden południowo-zachodni kraniec Szwecji z drugim, północno-wschodnim zwieńczonym moim najpiękniejszym miejscem na świecie czyli przylądkiem NordCup. Skandynawia jest piękna, więc nic dziwnego, że jadąc sobie spokojnie i podziwiając ją z bliska zupełnie nie zauważyłem, że skończyło się paliwo:-) I tak ok. 1-szej w nocy stanąłem gdzieś w lesie, zupełnie bez świadomości gdzie właściwie jestem (to nie były czasy GPS-ów) i tak sobie stałem przez całkiem długi czas rozmyślając co zrobić:-) Nie miałem paliwa, nie znałem szwedzkiego, nie wiedziałem gdzie jestem, nie znałem tutejszych zwyczajów, a tym bardziej nie wiedziałem gdzie mogę znaleźć najbliższą stację benzynową:-) I tak by mogło zostać. Np. do rana:-) Na szczęście po prawie godzinie przejeżdżał samochód. Nawet nie wiedziałem czy machać i próbować zatrzymać bo jak właściwie mam powiedzieć czego potrzebuję i co się stało? Tymczasem szwedzki kierowca zatrzymał się sam. Pokazałem tylko na wlew paliwa. Nic więcej. Zrozumiał. Pokazał siedzenie w swoim samochodzie, a ja zrozumiałem, ze mam wsiąść:-)))) Nie sądziłem, że będzie tak łatwo! Potem w drodze okazało się, że on zna całkiem nieźle niemiecki i trochę angielski, a nawet parę słów po rosyjsku, więc już mięliśmy spory zasób słów które wspólnie rozumieliśmy:-) Jechaliśmy dobre pół godziny po asfalcie, po czym zjechaliśmy w las i następne kilkadziesiąt minut poruszaliśmy się w leśnej gęstwinie między górami po klasycznej szutrowej drodze. Wreszcie dojechaliśmy do leśnej osady. Szwed wysiadł, podszedł do czegoś co przypominało beczkowóz, wziął stojący obok niego kanister i napełnił „po korek”. Po czym bez słowa zapakował kanister do bagażnika i ruszyliśmy w drogę powrotną. Gdy dojechaliśmy sam wlał zawartość kanistra do mojego baku. Zdumiony, acz szczęśliwy przyglądałem się temu z rozdziawioną gębą. Gdy skończył sięgnąłem po portfel i zapytałem ile mam zapłacić za pomoc. Szwed uśmiechnął się, złapał mnie za rękę kierując ją spowrotem do mojej kieszeni razem z portfelem, po czym w kilku językach jednocześnie (trochę po angielsku, trochę po niemiecku, rosyjsku i pewnie po szwedzku) wypowiedział zdanie które zrozumiałem tak: „dziś ja pomogłem tobie, a ty jutro pomóż komuś innemu”. Powiedział to kilka razy, tak by być pewnym, że zrozumiałem właściwie. I zrozumiałem. Mało tego: zapamiętam to do końca życia!!! Czyż nie jest to mądrzejsze od naszego polskiego: „dziś ja pomogłem tobie, a jutro ty pomożesz za to mnie”???

Z wieloma osobami które mi pomogły nie mam już dziś nawet kontaktu. Tak bywa. Nie mogę się wiec im odwdzięczyć, ale korzystając z lekcji jaką dostałem wiele lat temu od szwedzkiego kierowcy mogę dziś pomóc innym. I to jest jeden z głównych powodów mojej dzisiejszej decyzji. Pomyśl jednak, czy zasada „dziś ja pomogłem tobie, a ty jutro pomóż komuś innemu” nie jest Ci jednak znana??? Ciekawy jestem Twojej opinii na ten temat:-)

Decyzja zapadła. Ale o czym będziesz mógł w przyszłości poczytać na moim blogu??? O wielu sprawach. Przede wszystkim o moich pasjach: żeglarstwie, inwestowaniu, trochę pewnie o czymś co dziś funkcjonuje jako „inteligencja finansowa”, ale myślą przewodnią będzie to co wisi pod tytułem mojego bloga: „Odczarować MLM”. MLM to też jedna z moich pasji. Ale patrzę na to zupełnie inaczej niż zdecydowana większość uczestników multilevelmarketingowej społeczności. Jestem urodzonym liberałem (spokojnie!!!!! Nie jadam dzieci!!!) i do MLM podchodzę bardzo liberalnie i biznesowo. Wręcz narzędziowo. Bo to biznes jak każdy inny. To biznes sprzedaży, uczenia sprzedaży, budowania zespołów sprzedażowych i uczenia budowania zespołów sprzedażowych, a być profesjonalnym sprzedawcą to brzmi dumnie! A jak Ty myślisz?

P.S. Spodziewam się krytyki ze strony profesjonalnych blogerów. I już teraz pragnę wytłumaczyć:-) Wiem, że od strony informatycznej jest tysiące blogów które wyglądają lepiej. Wiem, że domena i inne pierdoły…:-) Ale ja się na tym kompletnie nie znam i nawet nie chcę się znać. Nie mam ambicji bycia superhiperblogerem.  Mój blog ma być miejscem gdzie spokojnie i bez wariactwa po prostu sobie rozmawiamy:-) Acz jeśli uważasz, że możesz mi w prosty sposób pomóc podpowiadając jak uruchomić tu proste funkcjonalności które Tobie jako czytelnikowi mogą w czymś pomóc, to chętnie z takiej pomocy skorzystam. I już mam nawet pierwsze pytanie: jak zrobić, żeby w formularzu w którym wpisujesz swój komentarz było miejsce na Twoje imię, nazwisko, e-mail i np stronę www tak jak to jest np. u ….. Maćka Maciejewskiego, czy Piotrka Wajszczaka???

1 listopada 2011 Posted by | Ogólna | , , , , , , | 1 komentarz